Obudziły mnie rytmy Nirvany o godzinie ósmej dwadzieścia
pięć. Równo o dziewiątej mam zajęcia z
Fizyki. Chodzę do specjalnej uczelni i jestem właśnie w trzeciej klasie Liceum.
‘’Świetnie” pomyślałem, kocham fizykę! Uwielbiam! Krzyknąłem sarkastycznie w
myślach i ruszyłem powolnie do łazienki. A no tak! Mówiąc specjalna uczelnia
miałem na myśli to że jest to przeogromny budynek. Na pierwszym piętrze jest
Podstawówka (chodzimy tam i gapimy się na pierwszaczki jak pedofile), na drugim
Gimba, na trzecim Liceum. A na pozostałych są nawet Studia. Także jest to dla
nas jak dom, mamy tutaj pokoje, śpimy tutaj. Po drodze do kibla zauważyłem że
mój współlokator Zayn jest już na zajęciach albo znowu leży gdzieś w krzakach
przed wejściem. Westchnąłem i zacząłem przemywać twarz. Gdy umyłem zęby i
doprowadziłem się do ogólnego porządku, zajrzałem ostatni raz w książki.
Siedząc tak przy biurku i czytając kolejne strony rozdziału totalnie się
wyłączyłem. Niby czytałem ale moje myśli były gdzieś daleko… daleko..
Wspominałem dawne czasy, kiedy ja i Anita przyjechaliśmy tutaj się uczyć. Kiedy
wszystko było takie łatwe i nowe.
Schowałem twarz w dłoniach a moje myśli biły się nawzajem co sprawiało
mi ogromny ból. Codziennie o niej myślę, codziennie od dwóch lat, dzwonie do
niej wieczorami tylko po to żeby usłyszeć jej głos nagrany na sekretarkę.
Często zdarzało mi się że gdy wsłuchiwałem się w jej wesoły, piękny głos,
zwyczajnie płakałem. Ukrywałem twarz w kolanach nie pozwalając na to żeby ktoś
zobaczył mnie w takim stanie. Jestem idiotą, ona pewnie już o mnie nie pamięta.
Dlaczego nie odbiera moich telefonów, nie odpisuje na maile? Nie potrzebuje
mnie. Ma nowych znajomych. Spakowałem
podręczniki do torby i wyszedłem z pokoju. Wnętrze budynku znałem na pamięć.
Ruszyłem w prawo w stronę windy i z ostatniego piętra zjechałem w dół na
trzecie po czym przeciskając się przez tłumy dzieciaków dotarłem do korytarza
dla klas trzecich i trafiłem na zajęcia.
Nie zwróciłem uwagi na zegarek,
spędziłem dużo czasu na porannej toalecie i rozmyślaniu, klasa była
pełna. Przeprosiłem za spóźnienie a nauczyciel kazał mi usiąść obok pewnej
dziewczyny. Widuję ją często, znam jej imię jednak rzadko rozmawiamy. Czasami
widzę ją płaczącą i chcę podejść ale… co bym wtedy powiedział? Będzie dobrze?
Przecież to najgorsze pocieszenie ever. Nie jestem w tym dobry. Wiem tylko że owa
dziewczyna przyjaźni się z Niallem.
Szepnąłem ciche ‘’cześć Sophia’’, odpowiedzi nie uzyskałem.
Zachowywała się jakby w ogóle mnie nie zauważyła. Mruknąłem coś pod nosem i
odwróciłem się w stronę wielkiej tablicy multimedialnej. Stać ich było na takie
duperele ale żeby kupić mi zasłony do pokoju albo nowe łóżko to nie… nie.. nie
mają tyle funduszy…. Poprzednie zasłony obrzygał Zayn a łóżko złamał przez
przypadek Niall i zaczął wtedy krzyczeć na siebie jaki to on jest gruby i beznadziejny.
Śpię więc na materacu z kamieni i gapie się na pustą ścianę bo przecież zasłony
trzeba było zdjąć bo chyba zaczęły gnić. Zacząłem robić notatki z lekcji, potem
przez jakąś połowę odpłynąłem. Tak minęła lekcja Fizyki. Dzisiaj miałem luźny
dzień, następnymi zajęciami były dwie religie na które nie miałem zamiaru iść.
Wyszedłem ze szkoły i usiadłem na
zielonej górce, doskonale było z niej widać całą ulicę i sklepy naprzeciw
naszego liceum. Pogoda była doskonała. Mimo to że był 12 września, lato nie
miało zamiaru jeszcze odchodzić. Zdjąłem kurtkę i położyłem na kolanach. Przez
parę minut obserwowałem ludzi na ulicy. Wszyscy się spieszyli, biegali w tą i
tamtą. Nikomu nie podoba się tam gdzie jest. Wtedy poczułem zimną dłoń
przejeżdżającą po moim udzie.
-No cześć koteczku. –wymruczał do mnie Zayn. –Idiota.- odparłem cicho. – Wiem że mnie
pragniesz haha, Zgadnij kto zaliczył trzy dupeczki w jedną noc?- ten goooość!-
krzyknąłem udając sztuczny uśmiech i pokazując na niego palcami. Zayn wstał i
zaczął się gibać jak rezus z butelką czerwonego Granta w dłoni. Nucił jakąś
melodię, umcyumcyumcy. Klubową muzykę. –Stary, błagam. Przestaniesz kiedyś pić?
Dobrze wiesz że to szkodliwe. –Ale czy ja wyglądam jakbym się źle czuł?! Wręcz
przeciwnie, czuję się gut więc picie jest gut and eveyrbody is happyyyyy. –krzyknął
głośno i usiadł obok mnie wyjmując papierosa. Wstałem z kurtką w ręku,
poklepałem go tylko po ramieniu i ruszyłem w stronę sklepu ze słodyczami.
Otwierając drzwi usłyszałem brzdęk dobrze znanych mi już dzwoneczków.
- Witaj Ells. –rzuciłem krótko do kobiety za kasą i ruszyłem
w regały z czekoladą. Wybrałem sobie największą z dużymi orzechami laskowymi. Zapłaciłem i
rzucając uprzejme ‘’Do widzenia” wyszedłem. Spojrzałem na górkę. Zayn palił
papierosa i rozmawiał przez telefon. Potrafiłem usłyszeć jego śmiech z daleka.
Pokręciłem tylko głową i wszedłem z powrotem do szkoły i nie wiem co mnie
trafiło ale miałem ochotę pójść na religię. Wszedłem do Sali i zająłem miejsce
w ostatnim rzędzie przy oknie. Tak się złożyło że akurat siedziałem obok
Harrego. Znamy się od lat, to mój przyjaciel. On oczywiście nie opuści żadnej
lekcji ale to nie oznacza tego że musi słuchać. Próbował mnie czymś zająć,
pisał do mnie na kartkach i szeptał różne głupoty. Ja jednak nie komentowałem
jego wypowiedzi. Muszę przyznać że zaciekawiła mnie lekcja religii. Jezus
uzdrawia trędowatych. Lekcja mówiąca o
tym że warto mówić „dziękuję” i okazywać szacunek. Dziesięciu chorych
chłopaczków poprosiło tego jedynego o uzdrowienie a on od tak dał im zdrowie.
Nic nie mówiąc pobiegli szczęśliwi w stronę karczmy na wódkę i sernik ale nagle
jeden dobrze wychowany przypomniał sobie że mama kazała dziękować wrócił się i
ukląkł przed Ziomciem dziękując mu za uzdrowienie i całując jego stopy (taki
fetysz, jak Mort z Króla Juliana) okazał wiarę i szacunek. No i tamtych
dziewięciu pijaków znowu spotkała choroba a ten jeden poszedł sobie kupić Jacka
Danielsa i hasał nago po łące balsamując
się po ciele i krzycząc jaki on jest piękny i naturalny. Prosta lekcja dająca
wiele do myślenia. Na drugą godzinę religii nie przyszedłem, usiadłem na
korytarzu i zacząłem jeść moją czekoladę. Niall widząc mnie oparł się o ścianę
naprzeciwko i pokręcił głową.
-Wiesz że jedząc to świństwo zwiększasz możliwość zachorowania
na raka?- odparł nieco oschle.
- Wyluzuj modeleczko, od jednej czekolady nie umrę. –Zaśmiałem
się i poklepałem miejsce obok siebie. Blondyn usiadł przy mnie. –Ale ty jesz te
słodycze codziennie. Louis naprawdę się o ciebie martwię. –Spojrzał na mnie poważnie.
Schowałem połowę tabliczki do torby i przeprosiłem go. –Nie chciałem cię
smucić. Jeśli cię to pocieszy to od jutra zdrowo się odżywiam. –Nie Lou, nie o
to chodzi. Możesz jeść co tylko zechcesz tylko z umiarem. –Powiedział lekko się
do mnie uśmiechając. –Co jak co.. Ale to
ty powinieneś to zjeść. Wyciągnąłem słodkość z torby i wcisnąłem mu do rąk,
lekko zadrżały. –Louis.. wiesz że nie mogę, nie dam rady.- szepnął. –Chociaż jeden
rządek. Zrób to dla mnie! –odparłem nieco głośniej i klękając na kolanach
prosiłem go tak jak trędowaty dziękował Bogu. Chłopak widząc mnie, skrzywił się
ale jednak sięgnął po czekoladkę i wpakował ją powoli do ust. Widząc jak połyka
kostkę do żołądka. Wstałem i zacząłem tańczyć. – Niall mnie kocha, Niall zjadł
czeee-ko- czeko-czekoladkee. –Poruszałem bioderkami ale Horan spiorunował mnie
wzrokiem i usiadłem. Mój przyjaciel był uzależniony od chudnięcia więc zawsze
się cieszyłem gdy zjadł coś na moich oczach.. i to dzięki mnie! O tak!
Przytuliłem chłopaka, porozmawialiśmy pół godziny i weszliśmy do swoich pokoi.
Zayn spał, usiadłem na swoim materacu i dłuższą chwilę patrzałem na niego bez
większego celu. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Ruszyłem w ich kierunku a
gdy je otworzyłem, poczułem jak moje serce stanęło.… O mój boże… to była ona,
to naprawdę ona.
Mam nadzieję że nie jest za krótki i nie pogubicie się w dialogach. Piszę to o drugiej w nocy, taka tam wena XD. Komentujcie plizz. *_* wyliże wam stopy.